środa, 19 czerwca 2013

Stefan Nemanja

Króciuteńkie opowiadanie napisane bardzo, ale to bardzo dawno temu. Trochę sobie pokpiwam z "Zakazanego imperium" i moich studiów, ale tylko trochę. 

       Blondynka przyglądała się Statui Wolności, paląc od niechcenia papierosa. Tak naprawdę kątem oka obserwowała dwóch stojących niedaleko mężczyzn. Kłócili się o jakiś szczegół, najprawdopodobniej o szmuglowany alkohol.
     Był rok tysiąc dziewięćset trzydziesty, kryzys jeszcze się nie skończył, a zasady prohibicji dręczyły ludność. Kobieta podejrzewała, że była ona dotkliwsza nawet od braku pracy i pieniędzy.
        Gloria Rush, bo tak nazywała się dziewczyna, atrakcyjna dwudziestoletnia, jasnowłosa oraz zielonooka mieszkanka Nowego Jorku, większość swojej uwagi poświęcała teraz temu z mężczyzn, który stał odwrócony do niej twarzą. Spodobał się jej - był wysoki i barczysty. Jego dość przystojna twarz o silnie zarysowanej szczęce i ostrych rysach, ozdobiona po męsku złamanym nosem, była jednocześnie złagodzona przez chabrowe, (matka powiedziałaby: anielskie) oczy. Spojrzał na nią, wciąż jeszcze pełnym złości spojrzeniem. Był od niej co najmniej pięć lat starszy. Jeśli nie dziesięć. Na pierwszy rzut oka ciężko to było określić.
         Wszystko jedno.
         Podobał jej się.
        Niespeszona, strząsnęła popiół na chodnik, po czym zgasiła papierosa na barierce. Mężczyzna wcisnął mocniej kapelusz na  uszy i odwrócił wzrok. Gloria nieznacznym ruchem głowy poprawiła swoją fryzurę tak, aby długie, jasne sploty loków opadały na jej ramiona w jeszcze bardziej kuszący sposób, a potem rozluźniła zapięcie kolczyków. Wyprostowała ramiona i dumnie ruszyła przed siebie, mijając nieustannie kłócących się mężczyzn. Kiedy przechodziła obok tego o chabrowych oczach potrząsnęła głową, z ledwością hamując uśmiech, kiedy usłyszała brzęk złotej biżuterii. Nie oglądała się jednak za siebie. Czekała na jego ruch.
       – Przepraszam! Proszę pani! – Usłyszała niski, przyjemny głos z dziwnym akcentem. Ni to irlandzkim, ni rosyjskim. Odwróciła się na pięcie, przywołując na twarz miły uśmiech. Stanęła oko w oko z Chabrowym.
        – Tak? – zapytała.
     – Zgubiła pani kolczyk – odpowiedział, podając jej zgubę na wyciągniętej dłoni. Musiała się mocno skupić, by rozpoznać poszczególne słowa. - Chyba nie chce mieć pani biżuterię nie do pary – dodał, gdy nie zareagowała.
    – Oczywiście – odparła, obdarzając go promiennym uśmiechem. – Nie zauważyłam, że go zgubiłam. Dziękuję, panie...? – przerwała, patrząc na niego wyczekująco. Zrozumiał.
      – Nemanja. Stefan Nemanja – przedstawił się. Gloria uśmiechnęła się, a potem odeszła.
      Poczeka tu na niego jutro. Na pewno przyjdzie.
      Zawsze przychodzą.
***
            Stefan Nemanja nie wiedział, co właściwie powinien teraz zrobić. Właśnie dowiedział się, że alkohol do celów medycznych, który miał załatwić jego wspólnik, będzie kosztował go dwa razy drożej, a on nie miał tyle pieniędzy.
            Stefan Nemanja dopiero startował. Do tej pory razem z ojcem zajmował się nielegalnym hazardem, ale produkcja alkoholu wydawała mu się bardziej dochodowa.
            Stefan Nemanja chciał być królem Nowego Jorku. Miał dzielić i rządzić, a jego wiernymi poddanymi mieli być spragnieni nowojorczycy. Chciał być tak silny oraz uwielbiany jak jego starożytny imiennik, założyciel państwa serbskiego, pierwszy z dynastii. W końcu nazwisko zobowiązuje.
         Niemniej jednak Stefan Nemanja nie miał ani renomy, ani nawet nie założył dynastii. Chociaż ta dziewczyna ze złotymi kolczykami... Złoto na pewno było prawdziwe, czuł jego ciężar na dłoni. Może ona umożliwiłaby mu wreszcie dobry start? Biznes zaczął się rozkręcać pół roku temu, ale szło mu jakoś niesporo. Robił interesy jedynie z „makaroniarzami“, podczas gdy wszyscy doradzali mu „iroli“.
         Stefan Nemanja nie lubił, kiedy mu doradzano. Ojciec zawsze powtarzał, że to właściwa cecha każdego Nemanjicia. Stefan nie miał pojęcia, skąd stary to wiedział, na pewno nie przeczytał tego w żadnej książce, bo ledwo umiał się podpisać. O poprawnym posługiwaniu się angielszczyzną nie wspominając.
         W Stefanownym domu mówiło się tylko i wyłącznie po serbsku, co napawało go dumą. Rzecz oczywista, niemal nie pamiętał Serbii, gdyż wyjechał mając lat dziesięć, ale nadal lubił pisać cyrylicą albo śpiewać pobożne pieśni ze swoją pomarszczoną, zgryźliwą babką, która z pewnością miała więcej niż sto lat. Właściwie równie dobrze mogła pamiętać czasy pierwszego Stefana Nemanji. To na pewno ona nakładła ojcu do głowy tych głupot o Nemanjiciach.
          Ojciec cały czas powtarzał, że Stefan powinien podtrzymywać serbskość, ale jak dotąd nie poznał żadnej interesującej Serbki. Ba, dość powiedzieć, że absolutnie nie poznał ani jednej Serbki. To żony „makaroniarzy“ były dlań bardziej interesujące, na Serbkach znał się jak kura na pieprzu. A myśl, iż jego serbska żona mogłaby się kiedyś zamienić z zrzędliwą dewotkę pokroju babki, napawała go prawdziwym przerażeniem.
         Stefan Nemanja miał trzydzieści lat i nie myślał o ożenku. Myślał o swoim biznesie, który dziś wyglądał wyjątkowo mizernie. Jak pierwszy Nemanjić kiedy był już mnichem Symeonem.
     Stefan zaklął pod nosem. Po serbsku, ale wcale tego nie zauważył. Skąd mu się biorą te idiotyczne porównania?! I dlaczego wszystko porównuje do cara?!
        Pogwizdując pod nosem przebiegł przez park. Znalazł się już w dobrze znanej, ruchliwej części miasta. Był wczesny wieczór. Po ulicach mknęły Fordy i samochody marki Rolls-Royce, której to nazwy młody Nemanjić nigdy nie potrafił wymówić poprawnie. Stefan nie miał nawet roweru, ale obiecywał sobie, że jak już zostanie nowojorskim królem, to kupi sobie takich samochodów co najmniej pięć. Albo nawet siedem, na każdy dzień tygodnia inny. Budowanie swojej pozycji – a tym samym utratę zarobionych środków – zaczął od kupna dobrze skrojonego, granatowego garnituru w białe prążki, który podczas przechodzenia przez park przybrudził mu się nieco.
         Pochylił się, otrzepał nogawkę spodni, a potem wszedł na jezdnię.
         Usłyszał klakson, lecz zareagował zbyt późno.
       Stefan Nemanja zginął w najbardziej idiotyczny ze sposobów: potrącony przez ciężarówkę wiozącą ładunek alkoholu przeznaczonego do celów medycznych, który miał być dostarczony do jego własnej, małej, nielegalnej bimbrowni.

         Bóg czasem nadużywa losu i jego ironii. 
            
   

6 komentarzy:

  1. O nieee, końcówka totalnie miażdżąca, masakra! Aż mi się skojarzyło z tekstem Wilsona w "Housie", (napisałabym okoliczności, ale nie wiem, czy mogę spoilerować, więc tylko zacytuję), że to tak, jakby los pokazywał mu wielki środkowy palec, biorąc pod uwagę okoliczności xD A Stefan marzył taki american dream, łohoho. Miał facet ambicje.
    "Statui Wolności" - zawsze myślałam, że to odmienia się "Statule", ale mi podkreśla na czerwono, no proszę, czego się mogę z Tobą nauczyć, hehe :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Broz, rozumiem, że chcesz zająć moje wakacje całe? :-D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chcę <3 Chcę mieć was wszystkich tylko dla siebie :)

      Usuń
    2. Spoko, pasuje mi <3.
      Tylko żebym zdążyła coś u siebie naskrobać ;)

      Usuń
  3. Jakoś ten poczatek średnio pasuje. Bo to tylko kruciuteńki tekst, a ta dziewczyna tak trochę na siłę, żeby to wyszło dłużej i jakoś to wprowadzić do tytuowego bohatera. Nie powiem, jak zawsze w twoim przypadku, wszystko łądnie, zgrabnie i aż miło czytać, no ale jest to małe ale.
    Część druga z akcją właściwą jest natomiast idealna. Jest kilka szczegółów, które nadały Stefanowi życia, kilka wspominek z przeszłości, zarys rodzinki i sytuacji w kraju - swoją drogą czasy wyjątkowo zabawne, właśnie przez ów bzdurny zakaz sprzedarzy alkoholu :P
    Heh, a śmierć to Stefek miał wyjątkowo nieszczęśliwą - już, już rozkręcał biznes, a tu taka... kicha ;) No, ale on chyba nie zdążył zapałacić całości, prawda? Więc w sumie nie wyszło tak najgorzej ^^
    Powiem, czy może raczej napiszę, jeszcze tylko, że tu także jest obecna ta wspaniała narracja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo prawda jest taka, że "Stefan Nemanja" był pomysłem na dłuższe opowiadanie o Glorii Rush własnie i czasach prohibicji, tylko że się pomysłowi zdechło...

      Usuń